Spontaniczny rajd na Jurę - strefę bezdeszczową.

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(0)
Będzin - DG: Strzemieszyce Wlk.-Strzemieszyce Małe-Okradzionów-Błędów - Niegowonice - Grabowa - Hutki Kanki(góra Chełm) - Rodaki - Ryczówek - Żelazko(punkt widokowy Grochowiec) - Rodaki - Chechło - Dąbrowa Górnicza - Będzin

Punkt startowy - przy zamku w Będzinie. Cel wycieczki - Jura, przynajmniej odrobina Jury :) Po pierwsze - wyjechać za Dąbrowę Górniczą. Zatem, parę minut po 12, ruszamy z Mariuszem spod zamku. Pierwsze kilometry asfaltowo przez Dąbrowę.


namiastka Wenecji w Okradzionowie :)

Pogoda dopisuje, choć po prognozach wiemy, że coś burzowego się szykuje
na dzisiaj. Liczymy, że nam się "upiecze" i deszcz popada dopiero
wieczorem. Jak się później okaże, niewiele się pomylimy.
Tymczasem, wykorzystujemy piękną soczysto-zieloną łąkę, przy wyjeździe
z Okradzionowa, na krótki plener. Trzeba przecież zaspokoić narcystyczne potrzeby ;)





W okolicach Niegowonic pojawiają się pierwsze polne ścieżki, które są zapowiedzią jurajskich szlaków.





Z Niegowonic kierujemy się w stronę Hutki Kanki, aby zdobyć Górę Chełm.
U podnóży góry znajduje się takie oto ciekawe schronienie przed deszczem,
ale bynajmniej już nie przed burzą ;)



Okazuje się, że podjazd pod górę jest całkiem stromy i nie tak łatwo jest wjechać bez schodzenia z roweru, ale czeka nas nagroda - całkiem przyjemny zjazd:



Pędzimy dalej przez Rodaki, Ryczówek do Żelazka, zdobywać kolejne wzniesienie.


zabytkowy kościółek św. Marka z 1601 r. we wsi Rodaki

Po drodze napełniamy jeszcze bidony w źródełku. Nieco zbaczamy z czarnego
szlaku na polne ścieżki, żeby sobie skrócić nieco drogę, ale poruszając się
po takich ścieżynkach warto, oprócz mapy, mieć z sobą kompas. Nam pomógł
nie zapędzić się "w pole" i dotrzeć do Żelazka.



Na niebie coraz więcej chmur, jest chłodniej i wieje wiatr i chyba jednak
deszcz nas nie ominie. Wjeżdżamy jeszcze na punkt widokowy Grochowiec.
Ze szczytu widać na horyzoncie, że w oddali już leje. My właśnie zmierzamy
w kierunku tych burzowo-deszczowych chmur.


wjazd na Grochowiec

Szybciutko zjeżdżamy na czarny szlak, który prowadzi nas do Chechła.
Jestem już nieźle zmęczona i głodna i tylko marzę o ciepłych pierogach
z kapustą i grzybami, które mam w zamrażalce. Przed nami pojawia się
tabliczka - Dąbrowa Górnicza - sąsiednie miasto Będzina, więc można by
pomyśleć, że to już prawie "w domu". Nic bardziej mylnego. Ta tabliczka
za Chechłem - DG - zawsze mnie rozbawia, bo wiem, że przede mną jeszcze sporo
km do domu. Dąbrowa to strasznie rozciągnięte miasto. Zatem przed nami jeszcze z 25 km...
Nogi ledwo ciągną do przodu tę całą machinę. Pełno kałuży po drodze,
więc mimo, że nie złapał nas deszcz jesteśmy mokrzy :) Jeszcze tylko
kilka km, jeszcze kawalątek i ciepłe pierożki...i herbatka z cytrynką.
Docieramy do Będzina kilka minut przed 22. Mariusz ma niestety do pokonania jeszcze kilkanaście km do Chorzowa.
Ze spontanicznej wyprawy wyszedł całkiem niezły rajd po Jurze. Było parę podjazdów i zjazdów, niegorszych od beskidzkich, i zero deszczu...na Jurze. Można więc stwierdzić, że Jura to strefa bezdeszczowa :)
A to naprawdę niesamowite, że parę km dalej była taka ulewa...


foto: http://picasaweb.google.pl/marusia51

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa namoj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]