Powerade Suzuki MTB Marathon 2010 – Karpacz
Sobota, 1 maja 2010
· Komentarze(4)
Kategoria Maratony i Rajdy
Pierwszy maraton w tym sezonie, a do tego to mój debiut u Golonki. Karpacz okazał się świetnym miejscem na posmakowanie prawdziwego MTB. Organizator obiecywał, że na tegorocznej trasie, będzie wszystko, czego kolarz górski łaknie, a mianowicie: wiele ciekawych singletracków, mnóstwo technicznych zjazdów po korzeniach i kamieniach, stromych podjazdów, jak i jazdy łagodnymi szutrami.
Nie zawiodłam się – niczego nie zabrakło.
Na trasie MEGA, którą wybrałam, miałam okazję zmierzyć się ze swoim zmęczeniem,
sprawdzić siłę mięśni na podjazdach i technikę na zjazdach. Wahałam się, czy
nie wybrać dystansu GIGA, ale po wcześniejszym przejechaniu trasy, stwierdziłam, że 50 km po takim terenie w zupełności mi wystarczy, przynajmniej na razie :) Na dystans GIGA trzeba sobie zapracować...;)
Pogoda dopisywała – nie było ani upalnie, ani deszczowo – lekki chłodek.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
O godzinie 11 nastąpił START ze stadionu sportowego. Sektor IV, z którego startowałam, jak to zwykle bywa, ruszył chwilę po jedenastej.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
Pierwsze kilometry trasy prowadziły asfaltem do Karpacza Górnego. Na tym gładkim podjeździe była okazja, żeby przesunąć się do przodu.
Po zjeździe w teren zaczęło się prawdziwe MTB. Niestety, na ciasnych zjazdach robiły się „korki” i trzeba było zejść na chwilę z roweru. Potem było nadrabianie straconego czasu.
Trasa wymagająca, przeplatanka zjazdów i podjazdów. Oj, niektóre podjazdy dały się we znaki moim mięśniom. Na zjazdach jechałam w miarę ostrożnie, więc nie zaliczyłam żadnego upadku (choć przydałoby się zwolnić klamki hamulców w paru momentach...)
foto ze strony Epic Teamu
Po 3 bufecie, po ponad połowie trasy, zaczęła się Droga na Dwa Mosty i następnie Droga Chomontowa, którą zapewne zapamiętają wszyscy uczestnicy, jako „niekończący się podjazd”. Kiedy podjeżdżaliśmy do zakrętu,
z poczuciem, że za nim musi być już zjazd, pojawiał się kolejny szutrowy podjazd, i tak bez końca. Mimo zmęczenia udało się jeszcze przyśpieszyć na ostatnich kilometrach zjazdu i dotrzeć do mety z poczuciem spełnienia.
Przejechane 53 km w czasie: 4:33:10 h, miejsce: 13/23 w kategorii K2.
W kolejce do myjni spotkałam Dorotkę, która wjechała na METĘ parę minut przede mną, z "drobną awarią" obręczy. Pogadałyśmy chwilę przy posiłku regeneracyjnym, dzieląc się wrażeniami z trasy.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
Maraton jak najbardziej udany. Jak na pierwszy start jestem zadowolona, ale oczywiście zawsze może być lepiej :D Zatem do następnego...:)
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
Nie zawiodłam się – niczego nie zabrakło.
Na trasie MEGA, którą wybrałam, miałam okazję zmierzyć się ze swoim zmęczeniem,
sprawdzić siłę mięśni na podjazdach i technikę na zjazdach. Wahałam się, czy
nie wybrać dystansu GIGA, ale po wcześniejszym przejechaniu trasy, stwierdziłam, że 50 km po takim terenie w zupełności mi wystarczy, przynajmniej na razie :) Na dystans GIGA trzeba sobie zapracować...;)
Pogoda dopisywała – nie było ani upalnie, ani deszczowo – lekki chłodek.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
O godzinie 11 nastąpił START ze stadionu sportowego. Sektor IV, z którego startowałam, jak to zwykle bywa, ruszył chwilę po jedenastej.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
Pierwsze kilometry trasy prowadziły asfaltem do Karpacza Górnego. Na tym gładkim podjeździe była okazja, żeby przesunąć się do przodu.
Po zjeździe w teren zaczęło się prawdziwe MTB. Niestety, na ciasnych zjazdach robiły się „korki” i trzeba było zejść na chwilę z roweru. Potem było nadrabianie straconego czasu.
Trasa wymagająca, przeplatanka zjazdów i podjazdów. Oj, niektóre podjazdy dały się we znaki moim mięśniom. Na zjazdach jechałam w miarę ostrożnie, więc nie zaliczyłam żadnego upadku (choć przydałoby się zwolnić klamki hamulców w paru momentach...)
foto ze strony Epic Teamu
Po 3 bufecie, po ponad połowie trasy, zaczęła się Droga na Dwa Mosty i następnie Droga Chomontowa, którą zapewne zapamiętają wszyscy uczestnicy, jako „niekończący się podjazd”. Kiedy podjeżdżaliśmy do zakrętu,
z poczuciem, że za nim musi być już zjazd, pojawiał się kolejny szutrowy podjazd, i tak bez końca. Mimo zmęczenia udało się jeszcze przyśpieszyć na ostatnich kilometrach zjazdu i dotrzeć do mety z poczuciem spełnienia.
Przejechane 53 km w czasie: 4:33:10 h, miejsce: 13/23 w kategorii K2.
W kolejce do myjni spotkałam Dorotkę, która wjechała na METĘ parę minut przede mną, z "drobną awarią" obręczy. Pogadałyśmy chwilę przy posiłku regeneracyjnym, dzieląc się wrażeniami z trasy.
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a
Maraton jak najbardziej udany. Jak na pierwszy start jestem zadowolona, ale oczywiście zawsze może być lepiej :D Zatem do następnego...:)
foto: http://picasaweb.google.com/kacha9a